Skip to content
Menu
Ino w Świat – Paweł Skiba
  • Wyprawy
    • Chiny&Hong Kong
    • Indie
    • Skandynawia
    • Sri Lanka
    • Tajlandia
    • Tajwan
    • USA
    • Wietnam
  • Eventy
    • Dom Kultury Kolejarza
    • Dom Tramwajarza
    • Łazęga Poznańska
  • Książki
  • O mnie
  • Kontakt
  •  inoFB
  • inoYT
Ino w Świat – Paweł Skiba
Bangkok - Chiński Nowy Rok 2557

Znaleźliśmy Rok Konia – Chiński Nowy Rok

Opublikowano 2 lutego 20144 maja 2014

Ale od początku… Człowiek śpi sobie spokojnie, w ogromnym wygodnym łóżku (tu spokojnie mogę reklamować couchsurfing ;)), a tu dźwięki jakich sobie człowiek nie wyobrażał. Nie żadne sisisis albo trele trele, nie! Tu ptaki śpiewają po tajsku. Są dość niepozorne – jakieś chude kruki, małe gołąbki, szare maluchy a śpiewają bardzo ciekawie.

Na łożu

Nasz couchsurfing jest oddalony od centrum o jakieś 15 km, więc dojazdy są nieuniknione. W Bangkoku można poruszać się metrem (1 nitka MTS i 2 BTS), pociągiem miejskim, autobusami (co już jest nieco skomplikowane), a także tramwajem wodnym. Od naszego miejsca do każdego przystanku trzeba dojechać taksówką (jakieś 15 zł za 20 km). Najbliżej mamy przystanek tramwaju wodnego, prosto do dzielnicy królewskiej. Myśleliśmy, by dojść tam pieszo, ale na szczęście zapytaliśmy się o drogę. Najpierw młoda Tajka wytłumaczyła nam gdzie iść, po czym wsiadła w swój autobus i pojechała. Zrobiliśmy parę kroków i okazało się, że przystanek raczej będzie daleko.. Wtedy spotkaliśmy znów tę samą Tajkę, która powiedziała, że się o nas martwi! Wytłumaczyła, że trzeba wziąć autobus nr 113, kupić bilet w środku, po czym wsadziła nas w ten autobus 🙂 Rzęch niewyobrażalny, mnóstwo kabli na wierzchu! W Polsce w życiu nie dopuściliby go do obiegu…

Tajski autobus linii 113

Mimo wszystko dowiózł nas tam, gdzie trzeba. Łódź podpłynęła od razu – bardzo głośna, zatłoczona, a rzeka śmierdząca 🙂 Kontrolerki ze zwinnością małpek chodziły po zewnętrznej stronie łodzi na cienkiej desce i sprzedawały bilety w oszałamiającej cenie dwóch złotych.

Tramwaj wodny od zewnątrz
Tramwaj wodny od zewnątrz
Tramwaj wodny od środka
Tramwaj wodny od środka

Tramwaj wodny dowiózł nas pod Złotą Górę (Wat Saket – 'wat’ to świątynia), gdzie znajduje się świątynia Buddy z 13 wieku (odnowiona) i gdzie również mieszkają mnisi. Wykupiliśmy tani bilet, weszliśmy do góry przy dźwiękach modłów czy nauczań mnicha, które było słychać przez rozstawione wszędzie głośniki. Sama góra jest maleńka, za to porośnięta mini dżunglą z licznymi strumyczkami. Dookoła były poustawiane małe ołtarzyki oraz smoki.

Pawcio i smok
Pawcio i smok

Na samej górze, pod ogromną złotą kopułą, można schronić się przed upałem w świątyni.

Pomiar temperatury
Pomiar temperatury
Wat Saket
Wat Saket

Tam Tajowie modlą się do Buddy – różnego w zależności od dnia tygodnia (np Buddy leżącego przy wtorku czy Buddy nauczającego w lesie na środowy wieczór).

Weekdays Buudha
Weekdays Buddha

Zaraz za górą znajdowała się jeszcze jedna świątynia Buddy, nie zaznaczona na naszej mapie zabytków, ale przepięknie zdobiona i otoczona ogromną ilością złotych posągów Buddy. Zdjęliśmy buty, pokłoniliśmy się i ruszyliśmy szukać Chińskiego Nowego Roku.

Posągi otaczające świątynię
Posągi otaczające świątynię

Kilka ulic dalej leży jedna z ciekawszych atrakcji turystycznych – Chinatown. Tam już muszą obchodzić Chiński Nowy Rok! I faktycznie – główna ulica (Yaowarat) pełna była ludzi, często ubranych w tradycyjne chińskie czerwono-złote szaty, bądź zwyczajne t-shirty, ale również w tych samych barwach – często ze smokami lub znakiem konia, bo to właśnie zaczyna się jego rok (należy więc, uważać by się nie zagalopować – suchar zasłyszany w radio ;)).

Tradycyjne Chińskie szaty, może nawet i na Chinkach...
Tradycyjne Chińskie szaty, może nawet i na Chinkach…

Dzieciaki poubierały też maski pulchnych chińskich mnichów. Wśród tłumu chodziło mnóstwo handlarzy, sprzedających balony, grzechotki, dekoracje z papieru – wszystko w kształcie smoka.

Papierowe smoki
Papierowe smoki

Poza tym oczywiście nie zabrakło tajskich, ale i chińskich specjałów – stragany pełne najrozmaitszych, obłednie pachnących herbat (w cenie od 25 do 50 zł za kg), suszonych płatów mięsa (tudzież skóry..), świeżych jak i suszonych owoców, soków owocowych (z granata – przepyszny!), owoców morza, zielonych pączków (kompletne mordoklejki), lodów o smaku herbaty z mlekiem (naprawdę dobrych z resztą!), mielonych kulek mięsa i ryb na patykach i wielu innych rzeczy, których nie potrafimy nazwać.

Zielony pączek
Zielony pączek

Ponadto cała ulica była ozdobiona banerami z Chińskimi napisami i lampionami.

Lampiony
Lampiony
Zaczynamy 2557 rok!
Zaczynamy 2557 rok!

Zapowiadało się na paradę, jednak nic się nie działo. Ktoś mówił, że może o 16, ktoś, że coś zacznie się o 18. Tajowie nie przejmują się za bardzo czasem, nigdzie też im się nie spieszy, więc pewnie owa parada mogła nadejść nawet o 22… Poszliśmy więc zwiedzić pobliską Świątynię Złotego Buddy (Wat Trimit). Przed wejściem w oczy rzucają się sznury pieniędzy, pozawieszane na linkach. Ludzie kolejno podchodzili ze zszywaczami i dopinali kolejne banknoty! Wszystko dla Buddy…

Siańsko
Siańsko

W samej świątyni siedział złoty posąg Buddy – największy na całym świecie posąg Buddy, zrobiony wyłącznie ze szczerego złota! Mnóstwo ludzi wchodziło, by się pomodlić.

Szczerozłoty Budda
Szczerozłoty Budda

W świątyni zachwyciły mnie jeszcze rzeźby z liści i kwiatów, jedna nawet w kształcie smoka! Muszę Wam to pokazać, o:

Smok liściasty
Smok liściasty

Obok siedzili mnisi, rozdający wodę pitną i błogosławiący przybyłych. Pod świątynią ustawiono dwa rzędy czerwonych świec z Chińskimi napisami. Później, po zachodzi słońca, ludzie odpalali od nich mniejsze świece i kadzidła, które stawiali przed Buddą.

Obchody Chińskiego Nowego Roku
Obchody Chińskiego Nowego Roku

Kolejnym ciekawym zwyczajem, jaki udało nam się zauważyć było pocieranie Chińskich Lwów (chiński symbol dostojeństwa i potęgi) pieniędzmi – ludzie podchodzili grupami, najpierw wykonywali dziwny 'taniec’ z podnoszeniem rąk, potem wyjmowali pieniądze z portfela i kolejno zgarniali banknotami szczęście do swoich portfeli. Na koniec pieniądze trafiały do skarbonek.
W międzyczasie zamiast parady przejechał jakiś ważny urzędnik, jednak nie udało nam się dowiedzięc kto to był. Policja zabroniła robić zdjęć czy filmować, a także nakazano machać rękami podczas przejazdu (?!). Parady miały się odbyć dzień później, czego nie wiedzieliśmy, więc niestety więcej zdjęć nie będzie…
Wracając do domu widzieliśmy dziaduszka rzucającego w górę jedzenie… Okazało się, że rzucił resztki na dach, gdzie od razu zleciały się koty!
I tak to właśnie wygląda 🙂

Pzdr!
Ania

Najnowsze wpisy

  • Jelonek rogacz – Włoszakowice
  • Pieniny vs Covid-19
  • Abisko – zimowy biwak pod zorzą polarną
  • Rowerem przez Bornholm
  • Taroko Gorge
©2023 Ino w Świat – Paweł Skiba | Powered by SuperbThemes & WordPress